piątek, 16 czerwca 2017

3 rzeczy, których Polska może uczyć się od Austrii

W związku z moim kilkudniowym pobytem w Austrii z klasą, mogłam, nie mając przy sobie własnego, obserwować austriackie psy i ich życie w tym kraju. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Laaben oddalonej o 50 km od Wiednia, do którego stamtąd codziennie podróżowaliśmy. Dla ciekawych, z wyglądu wiejska, austriacka miejscowość wielu z nas kojarzyła się z Zakopanem i podobnymi miastami na południu Polski. Dla mnie, osoby interesującej się psami, istniały znaczące różnice.


Oto 3 rzeczy (w kontekście psów), których Polska mogłaby uczyć się od Austrii.

1. Psy na wsi wychodzą na spacery i nie są na łańcuchu.
Jadąc przez Austrię, naprawdę nie sposób było dostrzec jakiegokolwiek psa, który ujadałby przy budzie, mając na szyi krótki łańcuch. To widoki typowo polskie, ale na pewno nie austriackie. To też nie tak, że wszystkie psy mieszkają tam w domach, widziałam może kilka razy budy (które z kolei były zadbane, porządne), ale nigdy nie spostrzegłam burka ujadającego żałośnie na łańcuchu, których można bez liku zliczyć na polskich wsiach. Co zamiast tego? Psy wychodzą tam na spacery! Tak, w tej małej wiosce właściciele biorą smycz i zabierają swoje czworonogi na spacer, co u nas niestety dalej wydaje się nieprawdopodobne. Naprawdę cieszyłam się, widząc ten kontrast. Psy muszą być tutaj postrzegane jako coś więcej niż przedmiot, który się uwiąże i zostawi samemu sobie, a Austriacy są świadomi, jakie obowiązki niesie za sobą jego posiadanie.


2. Kosze na psie nieczystości i darmowe woreczki są powszechne.

 Chodząc po Laaben, mijałyśmy czyjeś pasące się stado owiec, na wzgórzu widziałyśmy stojące tam konie, a przy ulicy... kosze i worki na psie odchody! Wydaje mi się to o tyle absurdalne, że mieszkam w Krakowie, drugim największym mieście Polski zarówno pod względem ludności, jak i zajmowanego obszaru, a rzadko kiedy widuję tam jakiekolwiek kosze na psie odchody, o bezpłatnych woreczkach nie wspominając. Worki po Teenie często muszę wyrzucać do zupełnie innych koszy, nie mając innego wyboru.  Tymczasem tam, w Laaben, czyli malutkiej miejscowości, ludzie mają to po prostu zapewnione, a dzięki temu, że worki są biodegradowalne, dodatkowo dbają o środowisko. Jak podobne inicjatywy kończą się u nas w Polsce? Madki biorą psie worki jako woreczki na kanapki, zapasy przy koszach szybko się kończą i nie są uzupełniane albo w ogóle kosze są niszczone.





3. Psy nie wychodzą w kolczatkach, a w... szelkach!
Przyglądając się psom w Austrii, zwłaszcza tym dużym, szybko doszło do mnie, że na ani jednym z nich nie widziałam kolczatki. Nawet te największe i najsilniejsze psy chodziły w szelkach, co lepsze - najczęściej w guardach. Było dla mnie to odrobinę zaskakujące (domyśliłam się wprawdzie, że Austria musi należeć do krajów, gdzie awersyjne narzędzia są zakazane, ale sprawdziłam to dopiero później), gdyż u mnie kolczatki daleko nie muszę szukać - chociażby sąsiedzi z góry prowadzą na niej beagle'a, oczywiście w pakiecie z flexi wprowadzonej od początku życia i brakiem szkolenia. Aż dziwne, że ciągnie.

Wracając do tematu, w Austrii można znaleźć psy praktycznie tylko prowadzane na szelkach, rzadziej na obrożach. W Baden zaś dominowały dodatkowo szelki bezuciskowe. Czy zatem właściciele tych psów byli przeciągani na drugą stronę ulicy przez swoje czworonogi, po ulicach błąkały się dzikie sfory psów, które w ten sposób uciekły, a te kraje zdobywały gorsze wyniki w sportach? Właśnie problem w tym, że nie. Co zabawne, jest wręcz przeciwnie i prędzej ten opis pasuje do Polski. Ludzie nie mają żadnych problemów z prowadzeniem swoich psów. Czy zatem te psy są jakieś inne, a może ludzie nie są ci sami? Tutaj nasuwa się pytanie, jak tutaj radzi się z problemami psów typu agresja, problemy z ułożeniem, problemy w sportach, które wszędzie występują, bo skoro awersyjne narzędzia są zakazane, to w użyciu awersji nasze pole manewru jest naprawdę ograniczone (jeśli nie ma oczywiście graniczyć z okrucieństwem wobec zwierząt lub zwykłą głupotą). Co się wtedy robi? Czy to ma coś wspólnego z naszą polską mentalnością, że nie umiemy w tej chwili znaleźć odpowiedzi, nie umiemy poradzić sobie inaczej? Więc jak jest?

...
Trzeci punkt to punkt otwarty, zawiera wiele pytań, które mają skłonić Was do zastanowienia się przez chwilę. Jeśli ktoś chciałby podzielić się swoimi wnioskami, to zapraszam, chętnie je przeczytam i się również nad nimi zastanowię. Ponadto, gdyby ktokolwiek z was miał rzetelne, sprawdzone informacje nt. szkolenia psów w Austrii, Szwajcarii, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Australii, Nowej Zelandii czy we Włoszech, tego jak to tam wygląda, to bardzo proszę, jestem tego bardzo ciekawa i chętnie dowiem się o tym dowiem.

Edit: Potem natrafiłam na artykuł, w którym opisano więcej austriackich zakazów wobec właścicieli psów, jak np. zakaz trzymania psów na łańcuchach. Zapraszam do przeczytania! 

1 komentarz:

  1. Oj Polska mogłaby się uczyć... Ja dzisiaj miałam załamkę kiedy usłyszałam w sklepie, że pies sprzedawcy nie wychodzi na spacery i wgl nie umie chodzić na smyczy bo ją tylko na podwórko wypuszczają... Do niektórych ludzi naprawdę brak słów...
    Pozdrawiamy!
    psy-z-potencjalem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń