sobota, 26 grudnia 2015

Każdy rok zaczyna nową przygodę

Każdy rok przynosi nam nowe wyzwania, nowe znajomości, nowe przeszkody i przygody. Pora go podsumować!

Co planowałyśmy na ten rok?
- naukę sztuczek
- zmianę zachowania Teeny wobec psów, żeby całkowicie przestała się ich bać
- uczestnictwo w "Z psem weselej"
- uczestnictwo w "Marszu Azylanta"
- pojechanie na obóz z psem*
~ uczestnictwo w wystawie jako obserwator 
~ uczestnictwo w jakimś grupowym spacerku**
Może to śmieszne, ale mimo skreślenia tylko tych dwóch punktów (w tym jednego specjalnego!), czuję, że wykorzystałyśmy ten rok najlepiej jak potrafiłyśmy! Dlaczego? 

W tym roku odkryłyśmy i zwiedziłyśmy nowe, fantastyczne tereny, dzięki czemu nasze spacery stały się ciekawsze. Już planujemy zwiedzenie nowych! 

Pojechałyśmy na Kwietniowy Miniaturowy Spacer. Co ciekawe, być może bym się nawet o nim nie dowiedziała, gdyby nie... siedzenie na facebooku do pierwszej. Jak widać nam się opłaciło, spacer był cudowny i spotkałyśmy Ewelinę z Daisy, których zresztą sama tam zaprosiłam. 


W tym roku poznałyśmy i wybrałyśmy się na wspólny spacer z Gabrysią i Camirą. Bardzo się cieszę, że spotkałam kolejną psiarę z mojej okolicy i jej wspaniałą basenji.



We wrześniu pojechałyśmy na Wielką Akcję Adopcyjną Kraków Dla Zwierzaków, a dokładniej na wybory miss i mistera adoptowanych psów. Teena uzyskała tytuł MISS i trudno mi opisać słowami emocje, które towarzyszyły mi w tamtym dniu. Mogę go zakwalifikować do tych najlepszych w moich życiu.


Pisząc o tym wszystkim nie mogę pominąć również mojej koleżanki Marty i yorczki Figi, które choć nie mają bloga ani strony, to też są niezaprzeczalnie kawałkiem kyno-światka, do którego było mi dane dołączyć dawno temu. Znamy się od szczenięctwa naszych psów, byłyśmy razem na Kwietniowym Miniaturowym Spacerze, przeszłyśmy razem wiele km i na pewno przejdziemy jeszcze więcej. A może i też przejedziemy, zobaczy się... ;) 

Rok 2015 był też rokiem postępów w naszym dogfrisbee. Wreszcie nauczyłam Teenę łapać backhandy (także te dalsze), a także m.in. małe flipy. Nauczyłyśmy się też chyba najtrudniejszych z naszych sztuczek jak wskakiwanie na stopy i opanowałyśmy wiele innych czynności. 

Przeżyłyśmy też wiele innych chwil, które trudno opisać pojedynczym akapitem, wiele się nauczyłyśmy, nieco przeszłyśmy też trudniejszych chwil, ale przecież to wszystko były kolejnymi krokami na naszej drodze, które potrzebne są, aby posuwać się naprzód, czyż nie? 


2016, przygotuj się, bo planujemy:
- kolejny raz przesunąć swój horyzont; dosłownie i w przenośni
- uczestniczyć w psich wydarzeniach 
- próbować nowych sportów, doskonalić się we frisbee i uczyć nowych czynności
- wziąć udział w semi (tak się składa, że jesteśmy już zapisane)
- być może pojechać nad morze
- robić jeszcze lepsze zdjęcia
- przenigdy się nie poddawać!

Nie spodziewałeś się takiego planu, huh? 
Pamiętajmy też, że każdy następny rok może być lepszy niż poprzedni!

niedziela, 29 listopada 2015

Mity dotyczące posiadania nierasowca

Czytając ten tekst, miej na uwadze, że ma charakter w dużej mierze humorystyczny, ale nie odbiega w żaden sposób od prawdy. Dotyczy tak naprawdę kundelków, mieszańców i psów adoptowanych. Znasz jeszcze jakiś mit ich dotyczący? Napisz w komentarzu!

Kundelek jest lepszy/gorszy od psa rasowego
A murzyn jest lepszy od białego, a Niemiec lepszy od Polaka. To już nie wymaga większego komentarza.

Kundelek jest zdrowszy
Na pewno jest mniejsze ryzyko chorób genetycznych, ponieważ pula genetyczna jest długa i szeroka jak rzeka Missisipi. Żartuję, większa. Przykładowo jednak mój koktajl ras już tyle razy w życiu chorował, że nie zdziwiłabym się, gdyby od ilości leków zaczął świecić w ciemności. Tymczasem york mojej koleżanki, nawet jak na przekór z pseudo, chorował może kilka razy i jest znacznie zdrowszy.

Kundelek zje wszystko
...i później to wszystko wyrzyga na nasz dywan. Zaprawdę powiadam wam - karmcie psa tak samo, jakbyście wy chcieli być na jego miejscu (z rozsądkiem!) karmieni. 

Kundelek kocha bardziej
A miłość ma swoją jednostkę i zależy od uderzeń serca na minutę. Proszę. Z każdym psem możemy utworzyć więź i będzie ona podobnie mocna, niezależnie czy kupimy go za 4000 zł czy dostaniemy od pana z czerwonym nosem za cenę piwa. Co innego jeśli psa olejemy i będzie tylko, i wyłącznie, towarzyszyć nam od czasu do czasu. Wtedy każdy pies oleje nas jeszcze bardziej.



Myślę, więc jestem - Kartezjusz. Paczę, więc jestem - Teena.
 Zresztą wyobraźcie sobie sytuację dziecka i matki:
-Mamo, bardzo cię kocham.
-NIE, ty nie jesteś A D O P T O W A N A.
-:O
Dobra, wiem, to nie było śmieszne. :P

Kundelek jest głupi/mądry
Zazwyczaj jest to oceniane (niestety) względem wyszkolenia i wychowania psa. Dlaczego zaś nikt nie popatrzy na właściciela i nie stwierdzi, że jest to totalny dureń, skoro w ogóle nie ułożył psa?

Kundelek jest gorszy do szkolenia, sportów, etc.  

Wybierając rasę mamy mniej więcej (!) zakres predyspozycji i charakteru danego psa. Możemy dodatkowo podpatrzeć rodziców naszego wonder papsa. Ma to dużo plusów, bo raczej osoba zainteresowana np. IPO, obi, zdecydowanie nie wybierze psa o charakterze mopsa. Jednak i wśród ras zdarzają się "przypadki". U kundelków niby jest to los na loterii, często nie znamy rodziców, ale mimo wszystko można dużo wywnioskować, obserwując szczeniaka, patrząc na jego budowę i charakter. Np. Teena ćwiczy frisbee, czasem obi/rally-o, od niedawna domowy treiball i kiedyś próbowałyśmy coś z tropieniem, a także z agi, do którego ma talent (potwierdzone słowami zawodniczki i właścicielki klubu), ale nie mamy niestety toru. Można? Można.

Kundelek jest wierniejszy
Szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie, a głównie to poświęcanie uwagi. Spróbujcie powiedzieć ten tekst przy ludziach, których psy chętnie zmieniłyby właściciela po wyjściu z domu, a po zobaczeniu innego psa, to już w ogóle. Ups!

piątek, 18 września 2015

Wybory Miss i Misstera + nowości

W poprzedni weekend wybrałyśmy na Wielką Akcję Adopcyjną Kraków dla Zwierzaków, a dokładniej na wybory miss i misstera adoptowanych psów, bo cała impreza trwała 5h. Oczywiście byłyśmy zgłoszone i miałam skrajne odczucia, co do tego czy się uda, czy pies się nie zestresuje i czy cokolwiek zrobi.

A jak było?
Najpierw zajęło nam trochę samo dojście, bo auto było po drugiej stronie Błoń, a to naprawdę duża łąka. Specjalnie nie szłam udeptanymi ścieżkami, tylko prosto do celu, bo prawdę mówiąc, nie chciałam spotkać tam żadnych właścicieli psów. Po prostu nas czekało duże zadanie, a świadomość wielu ludzi jest wręcz nieprzyzwoicie niska, więc omijałam ich szerokim łukiem. Po pewnie kilkuminutowej wędrówce (ta łąka jest naprawdę duża), dotarłyśmy na miejsce. Spotkałyśmy tam bardzo dużo psów, głównie tych do adopcji, ale nie tylko. Poza tym jakieś stoiska, na pewno groomer, weterynarz, behawiorysta i stoisko Dog rescue. Teena na początku była niepewna, więc odchodziłam z nią na bok, żeby ją skupić i poćwiczyć posłuszeństwo. Jedna z pań organizatorek to zauważyła i zapytała, czy sam ją szkolę, odpowiedziałam, że tak, a ona na to, że suuper. :) Muszę przyznać, że zabrzmiało to trochę, jakby szkoleniem psa mogli zajmować się tylko wybrańcy, a bardzo chciałabym, aby stało się to na porządku dziennym i każdy trenował chociaż podstawowe komendy ze swoim psem.




(jesteśmy 1:45)

W końcu zwołano wszystkich, którzy chcieli uczestniczyć w konkursie. Podeszłyśmy, żeby potwierdzić, że startujemy. Bardzo szybko pojawiło się tam kłębowisko ludzi i psów, więc znowu ratowałam psa, schodząc na boki, żeby się nie bała. Były chyba jakieś 2-3 psy, po czym nas zawołano. Łaciat strasznie się bał, więc poprosiłam o chwilę, żeby się uspokoiła, wyciągnęłam smakołyk, ale go wypluła. Pierwsze zadanie dla wszystkich było proste - iść, okrążyć pachołki i wrócić. Idąc w ich stronę, Teena całkowicie się rozproszyła, patrząc w ziemię, a nie na mnie i już się bałam, że nic z tego nie będzie, ale tuż przy pachołkach się ogarnęła i wróciła na ziemię. Spojrzała na mnie i wiedziałam, co mam robić. Obejść pachołek i wrócić? Pff, to nie w naszym stylu. :D W drodze powrotnej niespodziewanie odpięłam smycz i wykonałam z nią slalom między nogami i chodzenie na stopach. Wszyscy byli widocznie pozytywnie zaskoczeni zaskoczeni i widać, że się podobało, ale nie zerknęłam na punktację jury. W między czasie taki pan - nie był sędzią - (o nim jeszcze za moment), zaczął mówić, że już mamy zwycięzcę. ;)

Później powiedziano, że wszystkie psy mają max pkt, czyli 9 (w końcu to była zabawa :p) i będzie druga konkurencja - na umiejętności. Ogólnie, to zapamiętano nas jako "ten wstydliwy piesek", ale wyprowadziłyśmy ich z błędu. Niepewny siebie? Może, ale wymiatacz. Po znalezieniu wspólnego języka, udało się wykonać "around", czyli obejście nóg tyłem, później slalom tyłem, trup wyszedł jedynie normalny (nie dała się dotknąć, nie mówiąc po podnoszeniu) i wskok na plecy, który początkowo się nie udał (choć i tak się podobał), a ten udany Teena zakończyła twardym lądowaniem, bo za bardzo się spieszyła i nie zeskoczyła tak, jak trzeba. Nie zniechęciło to jej jednak i pięknie wskoczyła z boku na ręce i niestety wszyscy pomyśleli, że to miał być koniec, a nie chciałam już wyprowadzać ich z błędu (miałam w plecaku 3 frisbee i paczkę chusteczek...).

Gdy czekałyśmy na wyniki, podszedł do mnie ten pan i zaczął pytać jak ją szkolę itp. i bardzo nas pochwalił. Szczerze, to byłam pewna, że wygra sunia takiej malutkiej dziewczynki, która umiała tylko siadać na komendę, ale wiadomo... dziecko. ;) Mnie osobiście drażniło to, że ciągle głaskała mojego psa po głowie, a matka nie reagowała, chociaż nawet chodzą na dog trekkingi, więc naprawdę powinna nauczyć córkę, że obcych zwierząt nie dotyka się bez pytania, zwłaszcza w rejonie pyska i głowy...


fot.Skrzydlaty pies (2), komentarze mnie rozwaliły 




Jak widać, udało się, choć trochę tytuł nietrafiony, bo większość psów miało domy. Ale miss to miss! Nasze nagrody:
Po tym wszystkim zrobiłam z nią pierwszą od dawna sesję frisbee i była mega podjarana, skakała po dyski z dużym entuzjazmem. Jestem z niej bardzo dumna, ponieważ udowodniła, że może pokonać strach, skupić się na pracy i jeszcze dać z siebie wszystko. Nie było to jej 100%, ale wiem, że i tak było to wiele, bo jako pies zrobiła coś niesamowitego - pokonała własną, siedzącą głęboko w psychice barierę. Jestem jej bardzo wdzięczna i trudno mi cokolwiek więcej dodać, bo nie da się przelać na kartkę emocji i uczuć, które nam wtedy towarzyszyły. 

Dzień po imprezie dostałam nowy aparat i jestem bardzo zadowolona, choć przyznam, że jeszcze minie trochę czasu, zanim odkryję jego prawdziwe możliwości. Dostałyśmy też do testowania Pokusę Premium Plus, ale jeszcze muszę uzgodnić z firmą, czy mogę tutaj wstawić recenzję, czy jeszcze poczekać.

Zdjęcia nowym sprzętem:







Nie wiem, tylko dlaczego blogger tak zepsuł jakość...

wtorek, 18 sierpnia 2015

Nowy początek

Nowy blog oznacza nowy początek.
Dokonałam tego wyboru, ponieważ chciałam zostawić przeszłość za sobą i stworzyć go jeszcze raz, ale lepiej. Jeśli jednak chciałbyś poczytać posty, które pisałam na gorąco, to istnieje on nadal w stronach, choć ogołocony ze wszystkiego, nawet adresu url. ;)

Są takie zachcianki, chwilowe cele, które łapią cię nagle i równie szybko puszczają. Ale są też marzenia, które rozwijają się powoli, stając się w końcu wyłącznym celem twego życia. 

Jak to się zaczęło? 

Zdjęcie z ogłoszenia (ok. 6 miesięcy)



Rok 2013. Od lat marzyłam o tym swoim własnym, długo wyczekiwanym psie. Typ co jakiś czas się zmieniał, bywały miniaturki, retrievery, owczarki, terriery... każdy typ psa. W końcu w wakacje zaczęłam przeczuwać, że "teraz albo nigdy". Ideał został odnaleziony - Jack Russell terrier, najchętniej o włosie złamanym bądź szorstkim. Mały, energiczny, skoczny, szybki, ale też twardy, samodzielny i szybko uczący się. Ale... życie pisze własne scenariusze. ;)







Zamiast rasowego papsa w moim życiu pojawił się kudłaty podrostek z wielkimi uszami. Mały, łaciaty, ale Jack na pewno nie. Na początku ciapowatość, strach przed spacerem ulicą, szczekanie bez opamiętania, ciągnięcie do wszystkiego, wybrzydzanie wszystkim zaliczanym do kategorii jedzenie (to się akurat nie zmieniło) i radosne pląsanie na magicznej tęczy, z daleka ode mnie.
A teraz? Razem próbujemy różnych sportów, pokonujemy przeszkody - życiowe i nie, a przede wszystkim spędzamy razem czas. Na tym blogu będę zamieszczać też różne przemyślenia na temat psów i spraw, które ich dotyczą, dzieląc się z tobą własną wiedzą, więc do napisania!