piątek, 18 września 2015

Wybory Miss i Misstera + nowości

W poprzedni weekend wybrałyśmy na Wielką Akcję Adopcyjną Kraków dla Zwierzaków, a dokładniej na wybory miss i misstera adoptowanych psów, bo cała impreza trwała 5h. Oczywiście byłyśmy zgłoszone i miałam skrajne odczucia, co do tego czy się uda, czy pies się nie zestresuje i czy cokolwiek zrobi.

A jak było?
Najpierw zajęło nam trochę samo dojście, bo auto było po drugiej stronie Błoń, a to naprawdę duża łąka. Specjalnie nie szłam udeptanymi ścieżkami, tylko prosto do celu, bo prawdę mówiąc, nie chciałam spotkać tam żadnych właścicieli psów. Po prostu nas czekało duże zadanie, a świadomość wielu ludzi jest wręcz nieprzyzwoicie niska, więc omijałam ich szerokim łukiem. Po pewnie kilkuminutowej wędrówce (ta łąka jest naprawdę duża), dotarłyśmy na miejsce. Spotkałyśmy tam bardzo dużo psów, głównie tych do adopcji, ale nie tylko. Poza tym jakieś stoiska, na pewno groomer, weterynarz, behawiorysta i stoisko Dog rescue. Teena na początku była niepewna, więc odchodziłam z nią na bok, żeby ją skupić i poćwiczyć posłuszeństwo. Jedna z pań organizatorek to zauważyła i zapytała, czy sam ją szkolę, odpowiedziałam, że tak, a ona na to, że suuper. :) Muszę przyznać, że zabrzmiało to trochę, jakby szkoleniem psa mogli zajmować się tylko wybrańcy, a bardzo chciałabym, aby stało się to na porządku dziennym i każdy trenował chociaż podstawowe komendy ze swoim psem.




(jesteśmy 1:45)

W końcu zwołano wszystkich, którzy chcieli uczestniczyć w konkursie. Podeszłyśmy, żeby potwierdzić, że startujemy. Bardzo szybko pojawiło się tam kłębowisko ludzi i psów, więc znowu ratowałam psa, schodząc na boki, żeby się nie bała. Były chyba jakieś 2-3 psy, po czym nas zawołano. Łaciat strasznie się bał, więc poprosiłam o chwilę, żeby się uspokoiła, wyciągnęłam smakołyk, ale go wypluła. Pierwsze zadanie dla wszystkich było proste - iść, okrążyć pachołki i wrócić. Idąc w ich stronę, Teena całkowicie się rozproszyła, patrząc w ziemię, a nie na mnie i już się bałam, że nic z tego nie będzie, ale tuż przy pachołkach się ogarnęła i wróciła na ziemię. Spojrzała na mnie i wiedziałam, co mam robić. Obejść pachołek i wrócić? Pff, to nie w naszym stylu. :D W drodze powrotnej niespodziewanie odpięłam smycz i wykonałam z nią slalom między nogami i chodzenie na stopach. Wszyscy byli widocznie pozytywnie zaskoczeni zaskoczeni i widać, że się podobało, ale nie zerknęłam na punktację jury. W między czasie taki pan - nie był sędzią - (o nim jeszcze za moment), zaczął mówić, że już mamy zwycięzcę. ;)

Później powiedziano, że wszystkie psy mają max pkt, czyli 9 (w końcu to była zabawa :p) i będzie druga konkurencja - na umiejętności. Ogólnie, to zapamiętano nas jako "ten wstydliwy piesek", ale wyprowadziłyśmy ich z błędu. Niepewny siebie? Może, ale wymiatacz. Po znalezieniu wspólnego języka, udało się wykonać "around", czyli obejście nóg tyłem, później slalom tyłem, trup wyszedł jedynie normalny (nie dała się dotknąć, nie mówiąc po podnoszeniu) i wskok na plecy, który początkowo się nie udał (choć i tak się podobał), a ten udany Teena zakończyła twardym lądowaniem, bo za bardzo się spieszyła i nie zeskoczyła tak, jak trzeba. Nie zniechęciło to jej jednak i pięknie wskoczyła z boku na ręce i niestety wszyscy pomyśleli, że to miał być koniec, a nie chciałam już wyprowadzać ich z błędu (miałam w plecaku 3 frisbee i paczkę chusteczek...).

Gdy czekałyśmy na wyniki, podszedł do mnie ten pan i zaczął pytać jak ją szkolę itp. i bardzo nas pochwalił. Szczerze, to byłam pewna, że wygra sunia takiej malutkiej dziewczynki, która umiała tylko siadać na komendę, ale wiadomo... dziecko. ;) Mnie osobiście drażniło to, że ciągle głaskała mojego psa po głowie, a matka nie reagowała, chociaż nawet chodzą na dog trekkingi, więc naprawdę powinna nauczyć córkę, że obcych zwierząt nie dotyka się bez pytania, zwłaszcza w rejonie pyska i głowy...


fot.Skrzydlaty pies (2), komentarze mnie rozwaliły 




Jak widać, udało się, choć trochę tytuł nietrafiony, bo większość psów miało domy. Ale miss to miss! Nasze nagrody:
Po tym wszystkim zrobiłam z nią pierwszą od dawna sesję frisbee i była mega podjarana, skakała po dyski z dużym entuzjazmem. Jestem z niej bardzo dumna, ponieważ udowodniła, że może pokonać strach, skupić się na pracy i jeszcze dać z siebie wszystko. Nie było to jej 100%, ale wiem, że i tak było to wiele, bo jako pies zrobiła coś niesamowitego - pokonała własną, siedzącą głęboko w psychice barierę. Jestem jej bardzo wdzięczna i trudno mi cokolwiek więcej dodać, bo nie da się przelać na kartkę emocji i uczuć, które nam wtedy towarzyszyły. 

Dzień po imprezie dostałam nowy aparat i jestem bardzo zadowolona, choć przyznam, że jeszcze minie trochę czasu, zanim odkryję jego prawdziwe możliwości. Dostałyśmy też do testowania Pokusę Premium Plus, ale jeszcze muszę uzgodnić z firmą, czy mogę tutaj wstawić recenzję, czy jeszcze poczekać.

Zdjęcia nowym sprzętem:







Nie wiem, tylko dlaczego blogger tak zepsuł jakość...