niedziela, 19 czerwca 2016

Marsz Azylanta'16


To zdjęcie wygląda jak selfie ;) 
Wyszłyśmy z domu ok. 9, żeby spieszyć na autobus i jeszcze przedtem kupić bilety, żeby zdążyć na Marsz Azylanta organizowany co roku (byłyśmy też w 2013). Teena azylantem nie jest, ale mam pewien sentyment do tej imprezy, ponadto jest ona tak naprawdę dedykowana wszystkim psom, nie tylko adopciakom z Rybnej. ;)

Nie wiedziałam do końca jak tam dojechać i dojść, ale okazało się to łatwiutkie ze wskazówkami od siostry. Na miejscu byłyśmy 20 min przed rozpoczęciem i nie żałuję, Teena miała dużo czasu, żeby się zaadaptować do nowej sytuacji, szybko się zresztą zadomowiła i była ciekawa nowych psów.  Bardzo mnie to ucieszyło, bo widzę jak bardzo się zmieniła. Przy marszu ani trochę się nie bała, a dobrze pamiętam, jak trzy lata temu wyrywała mi się na rękach i szła potem jeszcze przez chwilę z podkulonym ogonem. Tym razem mogę powiedzieć, że bardzo jej się podobało, szła z jej pięknym, puszystym ogonem wzniesionym dumnie w górę i z wywieszonym jęzorem, chodząc i wąchając psy, wręcz zrobiła się nachalna. Inny pies po prostu i niezmiernie mnie to cieszy, bo takie momenty udowadniają mi, że to, co robię ma sens. :)

ObiFru Team ;) 



Co z tego, że nieostre, i tak kocham ten widok ;)

A jego widziałam tam w 2013 roku, jak widać znalazł dom :)

Kiedy dotarliśmy na miejsce, przywitały nas różne stoiska, scena i torek agility. Na początku wystąpiła Krakowska Grupa Tropiąca. Jestem zdania, że tropienie użytkowe to fantastyczny sport, który w dodatku może pomóc w faktycznym odnalezieniu zaginionej osoby, w uczy psy pewności siebie i samodzielności, jednak raczej mój pies wolałby coś innego (szukanie przez nią smakołyków pięć centymetrów od niej jest dość zabawne :D). Było kilka stoisk - salon Perros, Vetika, gadżety dla pomocy schronisku, ale nie wzięłam gotówki. Widziałam parę znajomych twarzy, ale ogólnie to chodziłyśmy same, ale i tak się nie nudziłyśmy.

Oczywiście dwa razy byłyśmy na torku agility. W tym roku była także huśtawka, czyli przeszkoda, z którą Teena wcześniej nie miała styczności. Wyglądało na to, że jej się spodobała, bo chętnie na nią wchodziła, jedynie widziałam, że nie podobał jej się huk przy opadaniu drewna na ziemię, więc ja przytrzymywałam, żeby nie było tego dźwięku. Tym razem udało mi się ją skłonić do przejścia tunelu (nie pała sympatią do tej przeszkody), po kilku razach bez problemu wchodziła i zamierzam jej kupić taki pięciometrowy, żebyśmy mogły na nim ćwiczyć.


Tradycyjnie pomnik z Dżokiem~

Nie widać na zdjęciu, ale w dole, za parasolami płynie Wisła ;) 













Posiłek i jej 'miłość' do karmy, nie no, jadła :D 
Lubię w tej imprezie to, że ludzie są bardzo kulturalni, psy też z reguły nie prowokują innych do sprzeczek i można spokojnie przechodzić między innymi. Zaczęłyśmy wracać nieco przed zakończeniem, idąc wzdłuż Wisły. To bardzo przyjemna trasa, chociaż było nieco upalnie i miałyśmy deficyt wody (właściciele tutejszych straganów chyba powinni pomyśleć, czego ludzie chcą w ukrop). ;) Na autobus zdążyłyśmy idealnie, bo zdążyłam napoić psa i założyć mu kaganiec, a zaraz potem przyjechał.

Tutaj naszła mnie pewna refleksja. Wiem, że niektóre osoby, więc lubią pisać całe posty chociażby na facebooku, które można by streścić trzema słowami: mój idealny piesek. Ja nie mam takiego zwyczaju, wręcz jestem do tego bardzo daleka, ale doszłam do wniosku, że mam... bardzo praktycznego psa. Nie jest ani zbyt pewny siebie, ani nadmiernie lękliwy, każde jego zachowanie można przerwać lub odwrócić jego uwagę, respektuje może i "nie", i "tak", zawsze się pilnuje, boi się wprawdzie auta, ale zasypia na dłuższych dystansach, pójdzie na spacer z wieloma psami, ale nie są one sensem jego życia, nie stroni w ogóle od ludzi, ale nie będzie im ślepo i głupio ufać, przejdzie na spacer do lasu i pod Wawel, jest mały, można go wszędzie zabrać i nikt go się nie boi (chyba, że ktoś ma ostrą kynofobię, ale wtedy to i przy yorku będzie panikować), pobiega za frisbee, porobi posłuszeństwo, wskoczy na stopy, przebiegnie tor agility, skupi się wszędzie, przejdzie na spacer 8 km albo pójdzie tylko pod blok się załatwić i będzie tak samo szczęśliwy, przejedzie autobusem i pozna z radością nowe tereny... W sumie to żadnych problemów nie ma, z którymi nie umiałabym sobie poradzić, zrobi wszystko co może, a nawet i to, czego nie może... Brzmi w sumie jak demo psa i stwierdziłam, że jestem z tego bardzo szczęśliwa, bo to wynik naszej wspólnej pracy, a także jej wspaniałego charakteru. Mimo, że czasem mnie coś zasmuci, to bardzo przyjemnie mi się z nią żyje. Podsumowując, tak, jestem dumna z mojego (idealnego) pieska. ;)