Moja przygoda z tzw. 'psim światkiem' zaczęła się od portalu zapytaj.com.pl. Owy portal istnieje nadal, ale nieco pod innym linkiem i przedstawia się na pewno w odmienny sposób. Wiele psiarzy, którzy siedzą w tym dawna tam właśnie zaczynało, bo tam trafiały osoby zainteresowane kynologią, mogły nauczyć się od innych, czytając ich odpowiedzi w słynnym dziale 'Psy'. Czasy się jednak zmieniły i prawie wszystkie osoby z "tamtych czasów" po prostu się stamtąd wyniosły, a strona straciła swój dawny urok.
Po co o tym mówię? Bo wszystko wyglądało kiedyś inaczej. Nikt nikomu nie rzucał się do gardła, po prostu bardziej doświadczone osoby ewentualnie zwracały komuś uwagę, jeśli uważały coś za niestosowne. Nikt nikomu nie wytykał swojej racji, jako jedyną słuszną i nie istniały wszelakie hipokryzje. Teraz osoby, które przeczytają jakiekolwiek mądrości na facebooku, zaczynają rzucać nimi w twarz innym (co z tego, że jeszcze x czasu temu same nie miały o tym pojęcia), a bezsensowna jatka trwa, nawet jeśli brak im argumentów, bo... właściwe to za dużo o tym nie wiedzą i się na tym nie znają.
Wszystko gówno warte
Ta sprawa akurat nie dotyczy facebooka, a raczej najbliższego otoczenia psiarza. Nakaz sprzątania psich prezencików wszedł dobre lata temu, więc raczej każdy mieszkaniec Polski powinien sobie zdawać sprawę z jego istnienia. Zdarza się prawić komuś pięknie: twój pies, twoja kupa. No dobra, a gdzie mój kosz? Jestem kulturalną osobą, więc nikt mi o worku przypominać nie musi, ale to powinno działać w dwie strony - ja sprzątam, a inni zapewniają mi do tego kosze i biodegradalne worki, bo powiedzmy sobie szczerze, co się szybciej rozłoży - prezencik od naszego psa czy gruba siatka? W dodatku ludzie potrafią być naprawdę przedziwni - nie sprzątasz: pułapki na psy, krzyki z okna (a, to nawet jak sprzątasz), wygrażanie paluszkiem i nakazywanie sprzątania... moczu, a jak sprzątasz? Zdarzają się miny pełne obrzydzenia, czy śmiech, jakby kupa w worku była żartem roku. Oj, żart będzie dopiero wtedy, jak ta osoba drugi raz nie trafi na takiego grzecznego człowieka, który sprzątnie, więc w tę kryptominę wejdzie. ;)
Twój pies kupowałby Whiskas
Jak powszechnie wiadomo dieta słoneczna jest najzdrowsza. Dlaczego? Bo pomaga uniknąć hejtów. Karma dla psa? Chemia, chemia, pióra, dzioby, domestos i licho wie co. Gotowane dla psa? Zero witamin, zero białka, zero niczego! To jak nie jeść nic! BARF? O w obrożę, kości przebiją go na wylot i wejdą jeszcze raz! A morał tej bajki jest krótki i niektórym znany - nie jedz nic, jeśli nie chcesz być hejtowany.
Wilki biegały wolno
A ludzie nago. No co? Przyznam, że nie jestem fanką wszystkich pasków, w które można wcisnąć psa, ale mam za to głowę i nie lecę na skrzydłach naprawianiacałegoświata. Myślę, że i te najgorsze paski i metale mogą w jakiś sposób pomóc, ale stosowane minimalnie, kiedy pies zaczyna stwarzać jawne zagrożenie lub to jemu coś zagraża, choć i tak wolałabym ćwiczyć z psem rok i powolutku zagłębiać się w jego psychikę, przeniknąć jego umysł niemal na wylot (czy już brzmię jak psychopatka?) i poznać całe podłoże zachowania, niż zastosować coś raz. Ale nie o tym mowa.
Gorzej jak ktoś (nawet całkiem nowy w psim światku) coś takiego pokaże. Nagonka, nagonka, policjo, proszę przyjechać na facebooka! Czy naprawdę ktoś myśli, że obrażając kogoś od początku, cokolwiek osiągnie? Osoba w ten sposób zjechana albo szybko ucieknie z grupy, jak rządy z kraju podczas wojny, albo to całkiem oleje i będzie specjalnie zachowywać się w ten sam sposób. Czy nie łatwiej byłoby grzecznie zaproponować coś innego i dać komuś w spokoju zagłębiać się w psi światek? Po pewnym czasie osoba sama by zrozumiała, co mogłaby robić inaczej (bo czy na pewno źle?) i nie miałaby urazu po ataku krwiożerczych hejterów. Druga sprawa to właściwie wszelkie paski. Od obroży od razu zapadnie się tchawica, od szelek kręgi ułożą się w V, chyba że to takie jakieś najdroższe, ale i wtedy mogą być be, bo brakuje tego 0,5 cm do odległości do pach (oczywiście stwierdzone na podstawie przypadkowego zdjęcia), a o innych paskach już szkoda gadać. Może w ogóle z psem nie wychodzić? A nie, bo to też źle...
A pod nóż z nimi!
Masz psa? Super! Masz sukę? Super! No to kiedy mają zabieg? Nigdy nie byłam fanką ciachania wszystkiego, co się rusza. Wbrew pozorom to szczyt odpowiedzialności. Żadna operacja nie jest obojętna dla organizmu. Zademonstrować? Obetnij sobie rękę, mówię serio. Oczywiście będziesz nadal żył, prawdopodobnie nie odczujesz też zbyt bardzo skutków ubocznych. Tylko wiesz co? Nie będziesz mieć ręki, k-wa! Tak samo jest z narządami wewnętrznymi - jak to mawia babka od pobliskiego schroniska (ciut mnie przerażała) "wszystko jest połączone", żaden pracujący narząd nie jest organizmowi obojętny, chyba nie ma też takiego, który pełniłby tylko jedną funkcję i nie byłby powiązany z kilkoma układami naraz!
Aha, i jeszcze jedno - każda operacja jest niebezpieczna, czasem nawet nie ona sama, a jej okoliczności: użyte przyrządy, środki (PS wiedzieliście tak w ramach dygresji, że firma Bayer produkująca leki ma powiązania z obozami zagłady?), ludzkie niedopatrzenia i ogólna wytrzymałość organizmu mogą przechylić szalę w złą stronę. To jest loteria: hormony, ich wpływ na zachowanie, charakter psa, jego zdrowie - powinna to być przemyślana decyzja danego właściciela psa i danego psa, nie jednomyślność grupy. Po prostu nie każdemu przypadkowi będzie to służyć, jeśli nie chcecie czytać amerykańskich artykułów, opowieści o niewłaściwych szyciach, niezbędnych sterydach i nietrzymaniu moczu, to przeczytajcie chociaż historię Foxtrota.
Ach, ten dreszczyk emocji
Najczęściej towarzyszy on sportowi. Please don't stop the music~!
Słabo rzucasz oh oh
Lepsze są sledy ah ah
Gdzie jest ten
Amortyzator
Krzywy siad ah
Za wysoko jest
Ta poprzeczka
Oh oh
Odchudź go
O nie
On za chudy jest ah
I można by tak w kółko, chociaż to totalna improwizacja (tak jakby nie było widać). Ludzie 'radzą' (ekhem, istnieje trafniejsze słowo) innym, chociaż znają psa tylko z internetu i tak w sumie to nie mają pojęcia, co dana osoba tak na co dzień ćwiczy z psem. Może być to przypadkowe wejście na jakiś psi wybieg, gdzie istnieje coś w stylu torku agility albo raz ktoś spróbuje z psem siadania przy nodze i już się zaczyna. Nadgorliwość niektórych wprawia wręcz w zakłopotanie, szkoda, że zazwyczaj tyczy się jedynie obcego psa (a może to i dobrze). Niestety, ale istnieją jeszcze inne kwiatki, jeśli chodzi o sport. Jeśli wszystko jest wykonywane z głową i dla funu (a nie jakichś chorych ambicji, bo czasami to aż ciarki przechodzą...), to jest super i nie ma żadnych przeciwwskazań. Zdarza się jednak, że psi światek zwabi kogoś nieodpowiedniego do takich zabaw, chyba każdy zna przypadki robienia z psa konia, ciężkich desek, belek, drutów, cegieł... Zaraz, czy my na pewno rozmawiamy o szkoleniu psa?
Tym postem pragnę równocześnie podziękować wszystkim osobom zdystansowanym, normalnym, które po prostu cieszą się z posiadania własnego psa, poproszeni udzielą mądrych rad, ale nie udają wszechwiedzących i lubią uczyć się nawzajem. To Wy tworzycie dobry obraz świata kynologii. Dziękuję!
PS Proszę o nietraktowanie tego posta całkowicie na serio, spora jego część była pisana pół żartem. Poza tym o co te spiny? Uśmiechnijcie się. :) O, tak lepiej!
A Wy znacie podobne przypadki do tych opisanych? Chętnie poczytam!